sobota, 16 lipca 2011

Piątek wieczór - (Boża) metodologia :-)



Trudno zdążyć ze wszystkim.
Tyle spraw bieżących:
- spotkania kadry i burza mózgów, co będziemy robić, jak to zorganizować, przygotować potrzebne materiały, a jeszcze zdjęcia, przerzucić je, zmniejszyć... wysłać. Chwila goni chwilę i trudno się zatrzymać. Gdyby nie Msza Święta, to trudno byłoby to wszystko ogarnąć (jak mówią młodzi).

Msza w Murzasichlu jest szczególna. Może przez to, że wystarczy chwilka, jedna myśl, akt woli – nie wymaga żadnego wysiłku, żeby znaleźć się w sercu spraw najważniejszych, najprostszych, najpiękniejszych.
Jest jak mgnienie oka, jak uśmiech kogoś bliskiego zza firanki nieba.
Spieszę się - bo późno - przechodzę przez próg i ... napełnia mnie cisza, spokój, ufność. Myśli jeszcze chwilę krążą wokół:
- jak poprowadzić wieczorne spotkanie
- czy jutro będziemy mogli wyjść w góry
- jaka będzie pogoda,

... ale po chwili wciąga mnie Słowo. Prowadzi. „Pragnę raczej miłosierdzia niż ofiary”.
Młody ksiądz celebrans rozwija myśl, kilka zdań. Trafnie, z sensem. Podczas przekazywania znaku pokoju uśmiechają się do mnie już znajome twarze. Cisza po komunii, śpiew - to wszystko sprawia, że wracam lżejsza, pogodniejsza. Niczego nie muszę wymyślać, wszystko dzieje się samo. Samo?

1 komentarz:

  1. Samo! Tak sie dzieje życie. Tak się dzieje świat. Tak się dzieje Wszechświat :)

    Moja mantra ma preambułę - "Nie ja - Ty". Nie często się do niej odwołuję, ale zawsze działa. Jak i cała mantra. Która, może pamiętasz, leci tak: "Bóg-miłość-Chrystus-pokój-dobro...itd". Amen.

    PS.Z chrzescijańska mantrą jest fajnie, bo można się nią dzielić. Buddyjskie mantry nadawane przez mistrza mają pozostać w naszej głębi.

    OdpowiedzUsuń